Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1115

Ta strona została przepisana.

zdradzili... i ty jeszcze pytasz czy myślę odzyskać naszą własność?
— Bo widzisz — pomruknął Błażej — położenie nasze...
— Nasze położenie... jeszcze się polepszyło... zbyteczna przezorność zbijała nas z tropu... przypadek albo moja nieroztropność jak to uważacie, przyśpieszyła bieg rzeczy i zmusza nas do poświęcenia wszystkiego dla wszystkiego... otóż tak lubię występować na scenę.
Stanął plecami przed kominkiem z założonemi w tył rękami. Jego twarz blada wypogadzała się, ogień błyszczał w spojrzeniu, i można było w téj chwili rozpoznać w nim śmiałego łotra, wyprawiającego się z oberży w Redon na zdobycie losu, bez innéj broni, oprócz zuchwałéj czelności. — Błażej i Bibandier odzyskiwali odwagę.
— Wczoraj — mówił amerykanin — żartowaliście z moich wyrachowań algebraicznych, i mieliście słuszność moje dzieci... nabob jest silniejszym jak o nim rozumiałem... tém gorzéj dla niego...
— Zamiast wyłudzić od niego kilka kroć sto-