Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1119

Ta strona została przepisana.

— Potrzebaby widziéć przynajmniéj — przerwał Błażéj.
— Pomówiemy o tém... i wszyscy będziemy mieli dość zajęcia — nawet nasza Lola, która jestem tego pewny nie zapomniała o panach Edwardzie i Leonie de St. Remy.
Margrabina zbladła usłyszawszy te imiona. Podniosła mankietki koronkowe i pokazała sine pręgi przy ramionach.
Taśmy od dzwonków silnie ją krępowały; jéj duma kobieca dotkliwy cios odniosła... W jéj oczach zabłysł dziki płomień wściekłości i uśmiechnęła się z jadowity goryczą.
— Ta rączka więcéj nam przyniesie korzyści, jak łapa Bibandiera... jeżeli kiedykolwiek Lola będzie mieć w swojéj mocy Djanę i Cyprjanę.
— Zdaje mi się, żebym ich zamordowała — odpowiedziała margrabina głuchym głosem.
Robert zatarł ręce.
— Przyznać należy, że postąpiły sobie z tobą najniegodniéj — odpowiedział — lecz cierpliwości... postaramy się o to, ażeby ci ich dostawić ze skrępowanemi nogami i rę-