Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1120

Ta strona została przepisana.

kami... ah! one nas znowu zaczepiają... żeby raz z niemi zakończyć stanowczo, lepiéj że są w Paryżu jakby były w Bretanii.
— Nie wiem — mówił gładząc kapelusz który trzymał w ręku — lecz zdaje mi się, że powziąłem myśl, która przyspieszy rozwiązanie komedyi... teraz jest 10-ta; salony Zebrania cudzoziemców otwierają się o 11-téj, mamy dość czasu.
Podał rękę Loli.
— Moje dziécię — mówił — pojedziesz do młodego Pontalesa... powinien być w Zebraniu o 11-téj... tam spotka się z nabobem... i wyzwie go na pojedynek..
— Lecz... — rzekła Lola.
— Pontales kocha się w tobie do szaleństwa... i ułożysz wszystko... czy zgoda?
— Dobrze! — odpowiedziała margrabina.
— Z drugiéj strony — odezwał się Robert — mamy dwóch trzpiotów Stefana i Rogera...
— Co się ich dotyczę — zawołał Błażéj — po tém wszystkiém com im wczoraj pokazał — odpowiadam za nich...
— Jesteś dobrym chłopcem... i wyko-