śliwe które się częstokroć wyradzały w jego ograniczonéj głowie.
Młodzieńcy słuchali z ciekawością. Cyprjana i Djana zbliżyły się do pani i pieściły z małemi rączkami Blanki.
— Nie chcesz mi powiedziéć żeś odgadła — mówiła ostatnia z dziecinnym wyrzutem — a jednakże wiesz dobrze o kim mówię, ty która codziennie każesz mi się modlić za mego stryja Ludwika.
Oddech zatrzymał się w piersiach Penhoela. Otarł ręką czoło na którém pot wystąpił.
Pani siedziała nieporuszona i obojętna pozornie.
— Widziałam go — mówiła Blanka i byłam bardzo szczęśliwą, gdyż on wziąwszy mnie na ręce rzekł: „zaprowadź mnie do twéj matki“... Oh mamo! jakże mi się wydawał że nas obie kocha.
Penhoel powstał z miejsca gwałtownie i zaczął się przechadzać szerokiemi krokami po pokoju.
Na szelest jego stąpań, pani podniosła
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/113
Ta strona została przepisana.