— Pozostaje mi dodać — mówił dalej Robert — że twoja rodzina i ja użyliśmy wszelkich środków, ażeby wynaleźć Blankę, lecz...
— Ja zaś ją wynalazłem — przerwał Wincenty.
— W istocie? — zawołał uradowany Robert.
— Niestety!.. lecz ją znów utraciłem p. de Blois.
Wincenty w krótkości opowiedział swoją ucieczkę i nowe porwanie Blanki. Amerykanin słuchając go, wydawał się pogrążonym w zadumaniu, jakby po raz pierwszy dowiadywał się o opowiadanych wypadkach.
— Tą razą nie musiał to być Pontales — pomruknął gdy skończył Wincenty.
— Czyś pewny tego, że nie było kobiety w pojeździe?
— Nie, tylko dwóch młodych ludzi.
— Dwóch... — powtórzył amerykanin — dwóch... i nie zauważyłeś nic więcéj?
Wincenty usiłował sobie przypomniéć.
— Ah! — zawołał — na koźle i w tyle pojazdu było dwóch murzynów.
— Oh! — wykrzyknął Robert.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1135
Ta strona została przepisana.