Ta strona została przepisana.
XVIII.
Marzenia młodości.
Było jeszcze ciemno gdy się nabob obudził. Przywyknienie osłabiało wpływ opjum.
Podniósł się zwolna i spojrzał w około ociężałym od snu wzrokiem.
Nie było nikogo w buduarze.
Zdawało się że Montalt upatrywał omamień snu minionego.
— One tam były... — szepnął — gdym zmrużył oczy zwyciężone przez opium, czułem długo ich dłonie w moim ręku i przez zamknięte powieki zdawało mi się, żem widział ich uśmiechy...