Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1140

Ta strona została przepisana.

Odwróciwszy się do otwartych drzwi pobocznego pokoju odezwał się zwolna:
— Berto!... Ludwiko!...
Nikt nie odpowiedział.
Nabob czekał przez chwilę; oczy jego zwrócone na pokój kostiumowy, zkąd zapewne spodziewał się ujrzeć powabne postacie dziewic, wyrażały pieszczotliwą tkliwość.
Nikt.się we drzwiach nie ukazał.
Montalt postąpił parę kroków w tę stronę, jakby go niewidoma ręka tam popychała. Poczém zatrzymał się w środku buduaru i zmieniła się twarz jego. Gorzki uśmiech ukazał się na ustach, gdy czoło się marszczyło.
— Jestem szaléńcem... — pomyślał — nikczemnym głupcem... przecież to są kobiety... czyi iż nie dość wycierpiałem?
Poczém odwrócił się nagle do drugich drzwi, przy których zwykle czuwali murzyni.
— Seid? — zawołał.
Nikt nie odpowiedział.
Zniecierpliwiony, otworzył drzwi.
— Seid!... Obbach!... — odezwał się.