Po raz pierwszy murzyni nie odpowiedzieli na jego wezwanie.
Lecz Berry-Montalt przywykł do tego, że pospolite wypadki nie obchodziły go bynajmniéj. Nie objawiwszy więc zadziwienia ani usiłując dochodzić przyczyny tego niepojętego zaniedbania, przeszedł przez kurytarz do swego pokoju sypialnego.
Rzucił się w ubraniu na łóżko, chcąc się pozbyć bezpożytecznych rozmyślań, wzywając snu na nowo. Lecz sen nie był mu posłusznym. Wpadał wprawdzie chwilowo w uśpienie gorączkowe i ociężałe, ale jego wzruszenie opierające się ostatecznym skutkom zażytego opjum, zgromadzało widma około jego łoża. — Widział przedmioty i ludzi, od młodych lat nieobecnych jego pamięci.
Czy życie jego było snem tylko? albo czyli sen był rzeczywistością?
le razy zmrużał oczy, ukazywali się mu dawni przyjaciele. Widział krajobraz wiejski, który sobie upodobał w młodości. Błąkał się pomiędzy znanemi ścieżkami i zatrzymywał pod cieniem starożytnego drzewa,