Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1142

Ta strona została przepisana.

którego kora zachowała dotąd głoski wyryte rękę jego.
Wzdłuż cienistej ścieszki schodzącéj z góry, dziewica zbliżyła się zwolna. Jakże była piękną, jakaż słodka niewinność wieńczyła jéj twarz dziewiczą. Ostatnie promienia słońca igrały z upodobaniem w miękkich puklach jéj blond włosów. Uśmiechała się sama do siebie: jéj główka pochyliła się do polnéj stokroci którą jéj rączka biała dotykała zwolna.
Monlalt słyszał jak zapytywała kwiatka lekkowierna dziewica: „Czy on mnie kocha?... czy mnie bardzo kocha?”...
I stósownie jak jéj kwiatek odpowiadał, uśmiech dziewicy jaśniał radością, albo jéj piękne oczy zapełniały się łzami.
Montalt obracał się na łożu jakby go cóś paliło. Imię skonało na ustach jego...
Poczém głosy tajemnicze odzywały się wśród milczenia, modulajęc noty piosnki wiejskiéj: piosnki dziewic nocy, przy któréj zasnął. Słuchał pomimowolnie tej melodyi, w któréj się odzywało szczęście i łzy...
Słońce ukryło się za kasztanami; noc za-