noc spędził wśród okropnych i przejmujących wstrząśnień; lecz oprócz bladości czoła i pasma niebieskawego pod powiekami, jego surowe i zimne oblicze nie objawiało żadnego wzruszenia.
Przez kwadrans przechadzał się wzdłuż i wszerz pokoju, poczém otworzył wychodzące na ogród okno, dla wytchnienia świeżém jesienném powietrzem.
Spojrzenie Montalta padło na altankę, w któréj Robert opowiadał mu historję rodziny bretońskiéj, którą zgubił w skutku powolnéj zdrady.
Cofnął się od okna i zamknął podwoje. Czoło jego zasępiło się.
— Gdybym mógł zawierzyć... — szepnął.
Niedokonczył swéj myśli, lecz złożywszy ręce wzniósł oczy do nieba.
Przeszedł przez pokój i usiadł w fotelu za łóżkiem przed mebelkiem, w którym zachowywał pudełko sandałowe wysadzane djamentami.
Otworzywszy drzwiczki wyjął pudełko, które trzymał w ręku przez kilka chwil, nie śmiejąc go uchylić.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1144
Ta strona została przepisana.