i gniewem. Kilka razy chciał wezwać Seida i zapytać o nich, lecz powściągał się zawsze.
Cóż go obchodziły te dziewczyny? Po co przedłużać niedorzeczną komedją wczorajszą?
Tak myślał wyszukając pogardliwych wyrażeń, dla określenia swego postępowania; lecz wrażenie wzniecone przez dwie biedne bretonki było zbyt żywe i głębokie, ażeby je dowolnie mógł z serca wyrugować. Nadaremnie usiłował oszukiwać samego siebie, bo to wrażenie nie mogło być skutkiem przypadku. Zaród jego mieścił się w przeszłości, było ono oddziaływaczem uczuć, doznawanych w ciągu życia. Było wyrzutem i wspomnieniem.
Montalt pośród odradzającego się powątpiewania, widział zawsze dwie twarze dziewic, które się do niego uśmiechały i podniecały w nim wiarę.
Wszystko co mógł z siebie uczynić, było to, że przybrał otrętwiałość i że gniew go opanował.
Jedenasta wybiła na zegarze. Montalt powstał wstrząsnąwszy głową, jakby się chciał pozbyć natrętnego natłoku myśli.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1147
Ta strona została przepisana.