Ta strona została przepisana.
— Nie przyjdzie... tém lepiéj... nudzą mnie te błache udręczenia.. i żegnam się z niemi na zawsze...
— Seid!
Murzyn się ukazał.
— Każ zaprządz — rzekł Montalt.
Seid spodziewał się może, iż co usłyszy o dwóch panienkach, dla których pan jego okazywał tyle zajęcia i które ustanowił niejako paniami domu. Lecz zresztą murzyn przywykł do nieodgadnionych wybuchów Berrego-Montalt, i jeżeli milczał, to również i nie myślał, wykonywając tylko rozkazy bezwzględnie i bezwarunkowo.
Montalt wyrwał jeden z największych djamentów z pudełka sandałowego i wsiadł do pojazdu mówiąc do woźnicy:
— Do Zgromadzenia cudzoziemców!