Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/115

Ta strona została przepisana.

Stryj Jan przerwał milczenie:
— Odtąd moje dziécię — mówił zwolna — w twoich wieczornych modlitwach winnaś dodać:
„Mój Boże! ulituj się nad duszę mojego biednego stryja Ludwika“...
Od chwili jak boston został przerwany, Penhoel nie przemówił słowa. Rysy jego twarzy których ociężała jednostajność wyrażała zwykłą obojętność i uśpienie rozwagi, objawiały obecnie silne wzruszenie.
Można było wyczytać z jego fizjonomji gwałtownie zmienionéj, ślady gniewu, zazdrości, dolegliwéj boleści i powściąganych wyrzutów.
Wypił połowę flaszki wódki.
Alkohol podniecał namiętność wzburzoną, rozdrażniając gęstość krwi.
Przez chwilę płomieniste spojrzenie które zwrócił na żonę i córkę, objawiło niemą pogróżkę lecz zarazem okropną.
To trwało tylko chwilę. Na głos stryja Jana, rysy jego twarzy zatarły się niejako i powieki jego opuściły się jakby dla powściągnięcia łez.