Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1152

Ta strona została przepisana.

— Nie... czy to jest wszystko o co mnie pan miałeś zapytać?
Pogardliwa obojętność naboba, rozjątrzyła zapamiętałość Pontalesa, podburzonego przez Lolę.
— Miałem doświadczyć mylordzie — rzekł w wyzywającym tonie — ze niegodnym jest szlachetnie urodzonego człowieka, unikać pod pozorem niewiadomości skutków nikczemnego postępku. Znieważyłeś kobietę... kobietę którą kocham mylordzie... i szczycę się tém że ją kocham!..
Montalt spoglądał na niego obojętnie lecz zarazem przenikliwie: zdawało się że chciał sobie przypomnieć jego rysy.
— Pan jesteś podobny do ojca swego — odezwał się. — Nie wiem czym ubliżył twojéj kochance... lecz ty mi się nie spodobałeś...
— A więc musiemy się z sobą porozumieć...
Montalt odpiął połę surduta i wydobył pugilares.
— Porozumiejmy się zatém panie Ponlales — mówił — bo ja nie robię wyboru po-