Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1156

Ta strona została przepisana.

Nie można było przypuszczać ażeby żartował, gdyż fizjonomja Wincentego nacechowana była posępny dzikością, jaką się odznaczała wtedy, gdyśmy go widzieli w chwili spełnienia samobójstwa. W rysach jego wychudłéj twarzy, malował się gniew tłumiony; wzrok jego był groźny i zaledwie powściągał wybuchy głosu.
Był to młodzian energiczny i dumny, którego gniew nie objawiał się przez próżne obelgi. Obdarzony był spokojem mocy.
Nabob nie pojmował téj sceny.
— Mój młody przyjacielu, czyś przypadkiem nie dostał pomieszania zmysłów... proszę cię, powiedz mi dla czego chcesz mnie zabić?
— Dla czego? — odpowiedział Wincenty marszcząc brwi — czy przypominasz sobie mylordzie, żem ci niegdyś opowiadał historję o młodéj dziewczynie, która zasnęła niewinną na kanapie darniowéj... i która się przebudziła...
— Przypominam sobie... — przerwał nabob zblednąwszy nagle.
— Człowiek który był przy niéj — od-