dział o nocnéj wyprawie Edwarda i Leona S. Remy, przy pomocy jego pojazdu i dwóch murzynów uskutecznionéj.
— Wdzięczny ci jestem panie Wincenty że ufasz mojemu słowu — odpowiedział jedynie zadziwieniem miotany — lecz niepodobna ażebym uczynił zadość twemu życzeniu... bo jakże mam ci zwrócić to, czego ci nie zabrałem.
— Odmawiasz pan? — szepnął Wincenty przez zaciśnięte zęby — strzeż się mylordzie!...
— Odgrażaj mi... znieważaj... — odpowiedział Montalt — możesz nawet zmusić mnie do wzięcia szpady do ręki panie Wincenty... lecz nie jesteś wstanie mnie rozgniewać...
mam bowiem nieomylne przekonanie, że mówisz w dobréj wierze, lecz postępujesz na oślep.
Wincenty milczał przez chwilę.
— Mylordzie! ofiarowałem ci życie... nie chciałeś go przyjąć... teraz pokwitowaliśmy się... niech twoja krew spadnie na ciebie samego... Muszę sam sobie wymierzyć sprawiedliwość, ponieważ jestem wygnańcem i nie mogę wezwać opieki praw kraju mojego...
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1158
Ta strona została przepisana.