Wincenty wystąpił przeciw niemu z wyzwaniem na pojedynek.
Montalt nie zgłębiał przyczyny tego dziwacznego przewrotu, lecz doznawał smutnego wrażenia i czuł ciężar na sercu.
W tém usposobieniu moralném ujrzał zbliżających się do siebie Stefana i Rogera.
Malarz był bladym i wzrok miał błędny; Roger przeciwnie, miał lica zaognione i wzrok iskrzący.
Montalt zapomniał co mu Seid o nich mówił, i zdziwił się tylko widząc ich w tém miejscu.
— Jakiż przypadek?.. — zaczął.
Stefan przerwał mu: Pragnęlibyśmy pomówić z panem na osobności — rzekł oziemble i poważnie.
Ukłonił się nabobowi, Roger zaś nie ruszył głową.
Montalt spojrzał na nich kolejno, i wtedy przyszło mu na myśl to, co słyszał od Saida.
— Tak... to mi się nie śniło... mówiono mi iż chcecie mnie opuścić...
— To mało mylordzie! — odezwał się Roger.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1162
Ta strona została przepisana.