Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1167

Ta strona została przepisana.

szy głowę — odmawiasz nam wszelkiego zadość uczynienia?
— Przeciwnie, przyjmuję wasze wyzwanie.
— Wybieraj więc pan — odezwał się Stefan — jednego z nas... będzie to pojedynek śmiertelny!...
— Mnie musisz wybrać! — zawołał Roger — ponieważ mówię ci że jesteś podłym i nikczemnym... nie chciałem wierzyć ludziom którzy utrzymują że posunąłeś twoją lubieżność do najohydniejszych nadużyć... lecz wczoraj poznałem ciebie Berry-Montalcie... jesteś pozbawionym serca i honoru!... i jeżeli nic odbiorę ci życia... to ty mnie zabijesz!...
Nabob wydobył z kieszeni fatalny pugilares.
— Ani jeden ani drugi... — szepnął napisawszy parę słów — oszczędzę was obu, moi młodzi towarzysze.
Wściekłość tłumiła glos Rogera.
— Któregoż więc pan wybierasz? — zapytał Stefan.
— Obu was, moi przyjaciele... z tobą