Ta strona została przepisana.
cych — czy zechcesz przyjąć wyzwanie tego biedaka?...
— W lasku Bulońskim, przy bramie Orleańskiéj — mówił zwolna nabob, zamiast odpowiedzi.
— Lecz spojrzyj pan na niego — mówili obecni.
— Jakież nazwisko mam napisać? — zapytał Montalt trzymając ołówek.
— Jan de Penhoel — odpowiedział starzec.
Montalt wzdrygnął się i chciał spojrzeć na starca, lecz się pomiarkował.
Nagła bladość pokryła lica jego, ręka drżała mu widocznie gdy pisał w pugilaresie na czwartéj linji:
„Jan de Penhoel... o trzy kwadranse na siódmą.”
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Za drzwiami sąsiedniéj sali, nasi szlachetni łotrowie nie posiadali się z radości.
— Komedja odegrana! — rzekł Robert do swych towarzyszy — stary szczególniéj był przewybornym... odtąd przypuściwszy na-