Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1179

Ta strona została przepisana.

i nie powziął żadnéj obawy, zamykając drzwi za sobą, pozostawiwszy Penhoela z żonę.
Remigeusz leżał na sienniku udając śpiącego.
Gdy pukanie sabotów stryja Jana ucichło na schodach, otworzył oczy spoglądając w około. Poczém podniósł się zwolna i usiadł na sienniku.
Wyjąwszy talara z kieszeni, oglądał go i obracał w dłoni, a uśmiech ukazał się na jego ustach. Spojrzał potém na próżną butelkę, i bardziéj jeszcze się uśmiechnął.
Lecz zwróciwszy wzrok na Martę, która była od niego odwróconą, przestał się uśmiechać. Jego zgasłe zrzenice zaiskrzyły się nagle, zmarszczki wystąpiły na czoło, i ktokolwiek byłby dostrzegł te oznaki, zadrżałby na myśl o zbrodni.
Zbrodnia byłaby okropną w téj norze nędzy, pomiędzy dwoma istotami osłabionemi i pognębionemi niedolą.
Marta o niczém nie wiedziała. Myślała jak zawsze o teraźniejszéj męczarni i o minioném szczęściu. Trzy imiona były na jéj ustach i w głębi serca: Djana, Cyprjana