Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/118

Ta strona została przepisana.

wał w niéj widocznie rozwiązania dziwacznego postępowania Penhoela. Jeden tylko z obecnych +w salonie, mógł lepiéj i dokładniej takowe wytłómaczyć; lecz była to szlachetna i dyskretna dusza w której zawierały powierzone tajemnice.
Penhoel usiadłszy obok żony pieścił się z blond włosami Blanki, która się do niego uśmiechała.
— Marto — mówił głosem cichym i drżącym od wzruszenia — jestem szalonym... zbyt szczęśliwym... i Bóg mnie ukarze... gdyż jestem niewdzięcznym za jego miłosierdzie...
Przyciskał rękę pani do ust swoich, i spojrzenie jego ocienione niknącém obłąkaniem, zwracało się na nią z uwielbieniem.
— Czyliż wiem dla czego tyle cierpię? — dodał — Oh Marto, Marto!... powiedz mi proszę że mnie kochasz...
— Kocham ciebie — pomruknęła pani ze spokojnym ukorzeniem.
Zacny p. Hivain, mówił do siebie z pewném przekonaniem:
— Upił: się jak, szewc:
Fizjonomia Penhoela. jeszcze raz się zmie-