Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1181

Ta strona została przepisana.

szyła z pałacu po ścieżce prowadzącéj do rzeczki. Szła strwożona, zniechęcona, odurzona z cierpień.
Benedykt Haligan przyjął ją do swój chaty. Tam, na słomie, przy świetle łuczywa, Marta wydała na świat bliźnięta... były to dwie piękne dziewczynki.
Biédna Djana, biedna Cyprjana!... nieszczęście było ich udziałem od urodzenia. Marta nie była samą u Benedykta. Jan de Penhoel i żona jego, mieli o niéj staranie, nie opuścili biednéj położnicy.
Żona Jana zabrała z sobą dzieci i przyjęła je za swoje.
Blanka była od nich nieszczęśliwszą, bo łoże na którem się rodziła, zamiast przyjaciół, otaczała może pogarda i zniewaga.
Marta o tém myślała w téj chwili, nie zwracając uwagi na męża, który obecnie zmienił się do niepoznania. Twarz jego ożywiła się, oczy błędne i bystre, były w ciągłym ruchu.
Światło przenikło do jego umysłu i na chwilę głupowatość zamieniła się na szaleństwo.