jéj wzrok malował trwogę, bo domyślała się rzeczywistości.
Pomyślała o Blance i chciała powstać ażeby się bronić, nie chcąc zostawić córki sierotę. Lecz nim powstała, inna myśl zrodziła się przeciw téj obawie.
— Bóg mi je wszystkie powróci w niebie... — pomyślała — wszystkie trzy!...
Złożywszy ręce oparła się o ścianę.
Wyziewy z węgli zaczynały napełniać izbetkę. Remigeusz klęcząc przy roście dmuchał z całéj siły, i w przestankach śmiał się szyderczo wymawiajęc imię żony, a zwiększą nienawiścią imię brata.
— Byłem bogatym i szczęśliwym — rzekł tłumionym głosem — kochałem... któż mi odjął szczęście... miłość... majątek... ona i on... oh! tą razą nikt nie nadejdzie... jestem panem...
Węgle gorzały płomieniem. Wypił duszkiem resztę gorzałki i padł jak kłoda na siennik.
Marta zmrużyła oczy. Myśli jéj błąkały się w czarującém uśpieniu, poprzedzającém śmierć przez zaduszenie gazem.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1185
Ta strona została przepisana.