Ta strona została przepisana.
marzeń, których urzeczywistnienie zdawało jéj, się niepodobieństwem.
Jéj córki zmarłe stały przy niéj: Djana i Cyprjana, już nie w długich białych sukniach jak je marząc widziała, lecz w ubiorze wieśniaczek Bretońskich.
— Biedne dziewice nocy... — pomyślała Marta, i zamknęła oczy.
Świeże powietrze chłodziło jéj twarz i czoło: słyszała szelest lekkich stąpań i podniosła powieki, a wzrok jéj zdawał się jakby mgłą powleczony.
Przez chwilę jednakże mogła spostrzedz Djanę i Cyprjanę które się do niéj uśmiechały, a następnie jakby przesunęły się przez ścianę i znikły...
Węgle, wygasły, otworzone okno przepuszczało powietrze. Marta spuściwszy oczy, spostrzegła cóś błyszczącego na ziemi.
To było złoto...