wielką, że wszystko uspawiedliwiała w moich oczach... byłem zaślepiony, widząc tylko Blankę na świecie... i nie dostrzegłem, że Pontales używał mnie jedynie za narzędzie swéj podłéj zdrady.
Zatrzymał się, jakby mu wzruszenie nic dozwalało mówić więcéj. Marta słuchała go niedowierzając wprawdzie, lecz już zwracała uwagę. Długotrwałe nieszczęścia, które ją przygniatały, nadwerężyły nieco siłę jéj rozsądku.
— Nadszedł dzień złowrogi — mówił Robert — porwałem twoją córkę, gdyż młody Pontales chciał ją miéć za swoją nałożnicę... twoją córkę — dodał ciszéj, gdy Marta ukrywała oczy w dłoniach — która już była małżonką moją przed Bogiem... téjże saméj nocy gdy was wydalili, i mnie wygnali również... w Paryżu szukałem was długo... Powiedz mi pani, czyś nie otrzymywała czasem tajemniczych zasiłków?...
Robert powiedział to na traf.
— Jak to?... — zawołała Marta... — a więc chleb który nas utrzymywał przy życiu...
— Bytem zbyt ubogim, ażebym mógł
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1200
Ta strona została przepisana.