więcjé świadczyć... — odpowiedzał chytrze Amerykanin. — Od dzisiaj dopiero los zaczął się do mnie uśmiechać... tego rana otrzymałem znaczną summę i to mnie bardzo uszczęśliwiło, gdyż pomyślałem o tobie pani i o Blance — dodając odwróciwszy oczy — przy pieniądzach jesteśmy silni, i będziemy mogli ją wynaleźć...
— Wynaleźć ją! — wykrzyknęła Marta uniósłszy się z miejsca.
— Wyraziłem to wszystko w moim liście... oh! to okropne nieszczęście...
— Lecz nic mi pan nie mówisz co się stało... — przerwała Marta.
Amerykanin przyklęknął na jedno kolano.
— Przyszedłem do ciebie pani — mówił z złożonemi rękoma — ażeby uzyskać twoje przebaczenie i powiedziéć: wynajdziemy ją razem!...
Marta powstała chwiejąc się na nogach!
W téj chwili, Remigeusz przebudzony poruszał się i usiłował podnieść.
Amerykanin spojrzał na przepierzenie, bo zdawało
mu się że dosłyszał szelest.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1201
Ta strona została przepisana.