— Wiem.
— Czyś się z nim widział?
— Nie... lecz wróciwszy tutaj, zastałem dwa inne listy od naboba. W pierwszym jak wiecie nic nie wspominał... w drugim cokolwiek nadmienił... w trzecim zaś wytłumaczył się jak poczciwy głupiec...
— I cóż przecie?
Amerykanin wykluwał sobie zęby i uśmiechał się.
— To jest zabawna historja — odpowiedział — trudno ją pojęć... nie wiem co pomyśléć; lecz zresztą ten Montalt jest podobnym do wszystkich, którzy powracają z antypodów... ma swoje dziwactwa niepojęte i niedorzeczne.
— Wytłomacz się jaśniéj.
— Otóż zważcie o co rzecz idzie: Zdaje się, że wczoraj byłem bardzo wymownym...
mianowicie zaś opisując ustęp o korespondencyi Marty z Ludwikiem Penhoelem... ten list był nam wielce pożytecznym w Bretanii, a teraz Montalt chce go nabyć za wielką cenę.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1210
Ta strona została przepisana.