Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1219

Ta strona została przepisana.

Zdawało się jéj, że nadprzyrodzona władza mogła mu nadać jedynie dar czytania w głębi jéj serca.
— A ty Cyprjano — mówił nabob — ty kochasz Rogera de Launoy... niech Bóg obdarzy was szczęściem moje dzieci... miłość naraża nas na cierpienia... i gdy dwa serca oddają się sobie, zawsze jedno kłamie, albo się zawodzi...
— Stefan jest uczciwym człowiekiem — odpowiedziała Djana, podnosząc głowę.
— Być może... — rzekł Montalt.
— I Roger mnie kocha! — dodała Cyprjana.
— Jakże nie kochać ciebie moja córko... kto wie... może się mylę i dałby to Bóg...
Fizjonomja jego zmieniła się, jakby usiłował pozbyć się smutku. Uśmiech okrasił mu lica i ujął ręce dziewic przyciskając je do serca.
— Dla czegóż nie nazywacie mnie ojcem waszym? — rzekł prawie wesoło.
Djana nie odpowiedziała, lecz Cyprjana chwilowo śmielsza, wzruszyła głową przybierając minkę złośliwą: