Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1231

Ta strona została przepisana.

Montalt uśmiechał się także, mając zwilżone oczy.
— Drogie dzieci... wierzę wam... i zdaje mi się, że będziemy wszyscy szczęśliwi...
Włożył cztery djamenty do rąk Djany, następnie obrócił się do mebelka i złożył w nim pudełko sandałowe.
Gdy zamykał mebelek, zegar wybił północ.
— Djano... — rzekł poważnie — powierzam ci ten kluczyk... miałem jeszcze wiele do mówienia z wami, lecz potrzebuję być samym... posłuchajcie tylko ostatnich słów moich... będziemy się jutro widziéć około 8 lub 9-téj, a jeżeli nie wrócę do 10-téj, otworzysz ten mebelek i weźmiesz pudełko... djamenty do was będę należéć...
— Oh! ojcze! — przerwały obie dziewice strwożone, tuląc się do niego.
— Pozwólcie mi skończyć... — mówił Montalt smętnym lecz pewnym głosem. — majątek który wam daję, jest wyłączną moją własnością, i nikt nie ma prawa do niego... żądam tylko od was tego, że jeśli nie wrócę, zniszczycie włosy mieszczące się w tém