réj wzywa, jest zbrodnią... bo on się chce zabić, jestem tego pewną!...
Djana miała suche oczy.
— Jakież serce szlachetne!... — mówiła, — Pan Bóg nie musiał tym przebaczyć, którzy zniweczyli jego wiarę.
— Oh! ta kobieta i ten człowiek.. — zawołała Cyprjana — bodajby byli przeklęci!...
Djana ścisnęła ją za rękę.
— Milcz! — szepnęła — nie wzywaj gniewu Boga na oślep... ci którym złorzeczysz, są być może bardzo nieszczęśliwi...
Cyprjana badawczo na nią spojrzała. Djana wzrok spuściła.
— Tak jest dobrym i wspaniałomyślnym! — mówiła ostatnia po chwili milczenia — myslał nawet o nas w téj chwili, w któréj się o wszystkiém zapomina... masz słuszność moja siostro, że nam zabrakło odwagi... lecz czyi iż można było mówić... on liczył minuty... my miałyśmy tyle do mówienia... i nic mu nie powiedziałyśmy.
— Nawet o tém, cośmy zrobiły — odpowiedziała Cyprjana — chciałam mu mówić o pani
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1240
Ta strona została przepisana.