Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1242

Ta strona została przepisana.

jest święty i dobry i że nasza Blanka ma duszę anielską... Jak miłym jest nasz czcigodny ojciec... Opowiedziałabym o naszych przyjemnościach w Bretanii... czego żałujemy... co nam łzy wyciskało, gdyśmy były same wśród Paryża.
Zatrzymała się, ponieważ Blanka ciągle się poruszała. Z wybladłych ust biednego dziecięcia wydobywały się tłumione łkania.
— Ona cierpi — szeptała Cyprjana.
Djana wydawała się roztargnioną w czasie cierpień Blanki, równie jak przy marzeniach przyszłości swéj siostry.
— Czyś się dobrze przyjrzała Berremu Montalt? — zapytała niespodzianie Cyprjany ścisnąwszy silnie jej ramię.
— Dla czegóż mnie o to pytasz?... odpowiedziała zdziwiona.
— Czyś zauważyła... nie wiem czy się mylę... czyś zauważyła podobieństwo?...
— Tak... — przerwała Cyprjana z żywością — to mnie parę razy zastanowiło... lecz nadaremnie zbierałam wspomnienia... usiłuję dotąd przypomniéć sobie czyja to twarz.
— Nie przypominasz sobie być może —