Ta strona została przepisana.
pokoju będącego na lewém skrzydle gmachu, którego okna wychodziły na pustą uliczkę.
Otworzyła okno; nie było słychać żadnego szmeru na ulicy.
— Czy ich tam nie ma? — pomrukiwała — przyrzekłam wszakże tę rzecz na 5-tą; spóźniłam się o 10 minut...
Zapaliła dwie świece i postawiła je w oknie.
Głos przeciągły dał się słyszéć pośród spokojnéj nocy.
— Oni tam są! — rzekła Nawna.