Jeden murzyn siedział na koźle, drugi w tyle pojazdu.
Montalt wydobył zegarek.
— Dziesięć minut do 6... już pięć minut czekam.
— Francuzi — przemówił Jones poważnie — są lekkomyślni, roztargnieni, zapominający się... podróżni zasługujący na wiarę zauważyli...
— Dość panie Jones — przerwał Montalt — zdaje mi się, że jakiś pojazd nadjeżdża.
Marszałek skłonił się i nadstawił ucha.
— Tak jest mylordzie, to pojazd... czy wasza godność raczy się potykać tutaj, lub w inném miejscu?
— Wynajdź pan miejsce w lasku.
Marszałek oddalił się dla wypełnienia rozkazu.
Pojazd który był zdaleka usłyszany, ukazał się w téj chwili w głębi alei. Była to dorożka, z któréj wysiedli Stefan i Roger. Byli sami.
— Oh! oh! — przemówił Montalt — czy nie chybi pan Pontales.
Ukłonił się obojętnie młodzieńcom.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1251
Ta strona została przepisana.