Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1252

Ta strona została przepisana.

Roger miał pod pachą dwie szpady.
— Przybywamy sami, ponieważ nie uważaliśmy za stosowne potykać się z panem podług jego rozporządzenia.
— Ah! — odezwał się Montalt.
— Ciągnęliśmy losy — rzekł Stefan.
— I ja przegrałem — dodał Roger.
— Ja się mam bić z panem — mówił Stefan smutnie i bez gniewu. Zdawało się, że spojrzeniem błagał Montalta, ażeby mu udzielił tłumaczenie, którego mu odmawiał poprzednio.
Montalt odwrócił oczy i przypatrywał się Rogerowi, który nie podzielając pomiarkowania swego przyjaciela, był czerwony i zaledwie zdołał powstrzymać wybuchy swego uniesienia.
— A więc ciągnęliśmy losy... moi towarzysze... Pan Roger przybywa tutaj jako prosty świadek... — Stefan stanął przed Rogerem, który go odepchnął. Montalt stał obojętny z założonemi rękami, a w twarzy jego malowała się wzgarda.
— Mylordzie! — rzekł do niego Stefan — przyszedłem tutaj powodowany niejaką na-