Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1255

Ta strona została przepisana.

— Gdybym był na miejsca Stefana, jużby było po nim.
Stefan jednakże potykał się podług wszelkich zasad, gdy Montalt ograniczał się tylko na parowaniu.
Po jedno-minutowéj walce, ukazała się plama czerwona na piersiach Stefana.
Rana w tém miejscu zdawała się śmiertelną. Roger poskoczył drżący do swego przyjaciela.
W témże czasie Montalt dał znak Jonesowi, który wydobył obojętnie chustkę fularową i otarł ostrze szpady krwią zbroczone.
Roger wyrwał szpadę z rąk Stefana.
— Jesteś ranionym.... — rzekł.
— Ćwierć linii... — pomruknął Montalt — ptaszek byłby zabity...
Stefan w pierwszéj chwili sądził, że jest śmiertelnie raniony, rzeczywiście zaś jak mówił nabob, był tylko draśnięty w piersi.
Duma jego była obrażoną, gniew dotąd tłumiony zarumienił jego lica.
Chciał odebrać szpadę Rogerowi który go odepchnął: