Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1258

Ta strona została przepisana.

i przywiązanie, będę tak ukarani: — naznaczę trzy piersi ostrzem méj szpady, będę to trzy cechy méj litości... trzy piętna wzgardy!...
— Broń się pan! — krzyczał Roger nie mogąc się powściągnąć.
Montalt nie ruszył się.
— Ten, który mi nie jest obowiązanym do niczego — mówił daléj — spotka we mnie przeciwnika i polegnie w pojedynku... co do czwartego... niech go Bóg ma w swéj opiece... pomszczę się na nim okropnie...
Przy ostatnich wyrazach, głos jego był cichy i smętny.
Otrzęsnąwszy długie włosy spadające na kołnierz koszuli, nadstawił szpadę.
Roger skrzyżował żelazo wydając radosny okrzyk.
Stefan stał nieporuszony jakby skamieniał. Nie obawiał on się o życie Rogera, i pojedynek ten był dla niego niepojętą komedją, pod którą ukrywała się tajemnica trudna do odgadnienia.
Obraz Djany był mu ciągle przytomnym.
Czasami czuł tak niepowściągniętą siłę sympatyi która go pociągała do Montalta, że po-