Gdy zdejmował odzież, Montalt spoglądał na niego smutnie.
— Jesteś młodym — rzekł nakoniec — i być może że masz serce... jesczcze czas ustąpić panie Pontales... bo jeżeli staniesz naprzeciw mnie, to cię uprzedzam, że moja szpada nie zatrzyma się przy twoich piersiach... miałem być może powody oszczędzania tych trzech młodzieńców... i być może, że względem pana zachowałbym się przeciwnie...
W mowie jego nie było szyderstwa, ani przesady.
— Pan jesteś zręcznym... — odpowiedział Pontales — lecz nie możesz być pewnym zwycięztwa.
Przy pierwszych parowaniach lubo okazało się, że Pontales był biegłym w robieniu szpadą, jednak wszelkie jego natarcia były bezskuteczne przeciw obnażonéj piersi naboba.
Montalt teraz był innym człowiekiem. Obojętność znikła, a z oczu jego tryskały posępne iskry — zmarszczki występowały pomiędzy brwiami.
Odparłszy raz wymierzony, zatknął szpadę w ziemi.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1262
Ta strona została przepisana.