— I cóż? — zapytali.
— Odjechał — odpowiedział baron Bibander — odjechał z marszałkiem i z dwoma murzynami.
Dwie świece które Nawn postawiła w oknie, paliły się tylko przez chwilę.
— A znak? — zapytał Bibandier.
— Wszystko dobrze idzie — odpowiedział Robert — ponieważ zaś mylord wziął z sobą dwóch murzynów, potrzeba nam tylko otwierać drzwi... no jakże czy jesteście gotowi?
— Jestem — odpowiedział Bibandier bez obawy.
— Co do mnie — odezwał się Błażéj — ta wyprawa bardzo mi trafia do smaku... lecz ułóżmy się... najprzód czy wyprawiemy się do Penhoelu?
— Zawsze! — odpowiedział Robert — Remigeusz pił wódkę przez cały dzień i kocha mnie jak źrenicę w oku... wykupiemy dobra jego... wypędziemy Pontalesa i będziemy pierwszemi obywatelami w okolicy.
— I tę razą p. Robert nie zażartuje nas? — odezwał się Błażéj.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1275
Ta strona została przepisana.