wiem że leżą na kobiercu... obok siebie... z zsiniałemi ustami i zbladło jak trupy...oh! one się bardzo kochały... były piękne jak aniołki... nie wiem czybym się odważyła powtórnie je otruć.
— Djano! Cyprjano! — odezwała się znowu Blanka.
— One nie odpowiedzą.... — poszepnęła Nawn.
Błażéj i Robert lubo byli łotrami bez serc, uczuli dreszcz w żyłach, a pot zimny spływał z czoła Bibandiera.
On bowiem widział dziewice leżące obok siebie w czółnie.
Wyrazy Nawny wywołały dla niego widma.
— Oh! tak! — mówił mimowolnie — one były bardzo piękne... i ci którzy ich zabili, nie będą mieli nigdy snu spokojnego.
— Djano! Cyprjano! — zawołała po raz trzeci Blanka.
Żadnjé odpowiedzi.
— I cóż? — odezwała się Nawna do Roberta — korytarz jest krótki, drzwi otwarte... czy nie chcesz ich widziéć?...
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1279
Ta strona została przepisana.