Bibandier.
— Taki dobry zamek, musi także służyć do zabezpieczenia jakiejś drogiéj rzeczy.
Błażéj odwrócił głowę przypadkowo i spojrzał na okno.
— Spojrzycie! — odezwał się z trwogą.
Bibandier i Robert patrzeli w kierunku jego wyciągniętéj ręki.
Pomimo światła lampy, widać było przez szczeliny okiennic zamkniętych, jasność zwiastującą blask słońca:
— Potrzeba kończyć! — odezwał się Robert.
Cofnąwszy się do końca pokoju i rozpędziwszy z całéj siły, rzucił się na mebelek. Uderzenie napiętkiem wydało odgłos słaby... Kufereczek jednak nie doznał szwanku.
— Musi być żelazo pod drzewem — szepnął.
Spojrzeli po sobie trwożliwie, a po kilku chwilach milczenia, Robert się odezwał:
— Potrzeba ryzykować wszystko dla wszystkiego... domownicy mogą się przebudzić, jeżeli już nie powstawali... mamy zaledwie kilka minut... nie traćmy ich na próżnych rozprawach... przypomniałem sobie, żem widział
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1285
Ta strona została przepisana.