— One żyję! — przemówili Stefan i Roger.
— Czy podobna? — wyjąkał starzec.
— Są to dwie dziewice piękne i dobre — mówił Montalt — pragnęłbym ażeby nie miały dusz niewdzięcznych Penhoelów...
Jan płakał z radości.
— Ah! gdybyś wiedział... Ludwiku!... gdybyś wiedział..
Montalt przerwał mu:
— Nie chcę o niczém wiedziéć... rozrzewnienie i nienawiść utrudzają zarówno tych, którzy nabyli rozsądku... nic nie lubię i nie powiem abym kogo miał nienawidzićé... powracam do pałacu — rzekł do Stefana i Rogera — jeżeli chcecie, możecie się ze mną udać.
Pomimo że żadne tłumaczenie nie miało miejsca, młodzieńcy pozbywszy się swych podejrzeń, zbliżyli się o krok do naboba.
— A ja? — rzekł Wincenty, stojący w tyle.
— A Blanka!.. masz słuszność mój synu — odezwał się stryj Jan.
— Blanka Penhoel?.. nie znam jéj.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1293
Ta strona została przepisana.