Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1294

Ta strona została przepisana.

Wincenty zbliżył się do niego.
— Czy jesteś pewnym tego? — rzekł ze ściśniętemi zębami — kto chce zaprzeczać, powinien się mieć na baczności... wiem żeś kazał uwieśdź wczorajszej nocy Blankę Penhoel.
— Panie Wincenty — odpowiedział nabob — jestem strudzony i nie mam chęci bić się więcéj... Możesz na mnie spoglądać zuchwałym wzrokiem... śmiało... przyniewalasz mnie tém prawie, ażebym ciebie przyznał za mojego synowca... ah, ah! młodzieńcze... ileż to razy potrzeba ci ocalić życie, dla pozyskania twej wdzięczności?... śmiało... będziesz godnym nazwiska Penhoelów!
I poszedł do swego pojazdu.
Stefan i Roger szli za nim.
— Siadajcie — rzekł do nich.
Stryj Jan wsiadł z Wincentym do dorożki, i ruszyli wszyscy do Paryża.
Montalt i jego towarzysze zachowywali milczenie. Stefan i Roger pragnęli wprawdzie błagać Montalta o przebaczenie, gdyż ich serca przepełnione były radością i na-