— Ojcze! drogi ojcze! — mówiły dziewice — Bóg zesłał ciebie... oh! płakałyśmy wiele téj nocy, bo nie spodziewałyśmy się oglądać ciebie.
Roger ścisnął Stefana za rękę.
— Nazywają go ojcem... czy wiedzą czegośmy się dopuścili?.. czy nam przebaczą?...
Montalt pocałował w czoło dziewice.
— Cóż to znaczy? — zapytał bez widocznego wzruszenia.
— Ci ludzie — odezwała się Djana — którzy nas chcieli zabić niegdyś, przyszli dzisiaj okraść ciebie ojcze!
Montalt spojrzał na nich.
— Zdaje mi się, że było ich trzech...
Djana i Cyprjana poskoczyły otworzyć okiennice. W pokoju był tylko Bibandier i Blażéj.
— On uciekł! — odezwała się Djana.
— I zabrał djamenty! — dodała Cyprjana.
— Pan baron Bibandier — szepnął Montalt — i hrabia Manteira... przyszliście moi panowie zrabować mój pałac... któż był trzeci?...
Zanim odpowiedź nastąpiła, powstał szmer na korytarzu, poczém dosłyszano głos stryja Jana zmieniony skutkiem gniewu:
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1297
Ta strona została przepisana.