tów jestem uwierzyć żeś przyszedł do mnie z odpowiedzią na moje listy.
Amerykanin ośmielił się już bez bojaźni spojrzéć na Montalta.
Montalt miał wzrok spuszczony.
— Czy przyniosłeś list z sobą? — zapytał.
— Mylordzie — odpowiedział Robert mniemając, że odzyskał wyższość nad nabobem — nie jestem w stanie nic ci odmówić, lecz list...
— Jeżeli go zostawiłeś w domu, każ go tu przynieść.
— Bo Mylordzie...
Montalt zmarszczył brwi.
— Czy go masz lub nie? — szepnął głosem uprzejmym.
A gdy Robert się wachał, nacisnął mu ramię tak silnie, że się ten cofnął i zbladł.
— Jestem pewny, że go masz przy sobie; proszę mi go dać panie kawalerze... i to natychmiast... albo umrzesz pod kijami...
— Mylordzie.. — wyjąkał strwożony Robert.
Bibandier i Błażéj drżeli jak listki.
— Seid! — zawołał spokojnie Montalt.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1301
Ta strona została przepisana.