smutkiem przebijającym się wśród jego radości — będziesz mężem mojéj pięknej Djany!.. ty Rogerze, otrzymasz rękę powabnej Cyprjany!... lecz pamiętajcie, ażeby były z wami szczęśliwe... albo jeszcze raz bilibyśmy się z sobą...
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Wszyscy będący poprzednio w pokoju naboba, zgromadzili się obecnie u Blanki.
Stryj jan spoglądając ukradkiem na kolebkę, w któréj spoczywało dziecię, pogrążony był w smutném zamyśleniu. Blanka odzyskała słaby rumieniec; uśmiechała się jakby ją uzdrowił widok ukochanych osób.
Nabob zaledwie mógł się wstrzymać od śmiechu, zwracając wzrok na Wincentego.
— Mój synowcze — rzekł do niego — przekonywasz się, że nie mógłem udzielić ci zaspakajających objaśnień... gdyż te dwie panny — dodał zwracając się do Cyprjany i Djany — rozporządziły w pałacu podług swego upodobania i nie zasięgły méj rady... nie wiedziałem że nasza Blanka jest w moim domu.