Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1307

Ta strona została przepisana.

— Mój stryju! — odezwał się zapłoniony Wincenty — racz mi przebaczyć...
— Moje dziecko... ponieważ mamy wzajemnie wiele do przebaczenia, i pragnąc raz załatwić wszystko, należy nam ogłosić powszechną amnestję.
Zbliżył się do stryja Jana.
— Zamiast marszczyć brwi, powinieneś się uśmiechać — rzekł z cicha — bo jeżeli tracisz dwie córki, masz za to wnuczkę...
— Lecz honor Penhoelów...szepnął starzec.
— Honor Penhoelów — odpowiedział wesoło Montalt — obchodzi Penhoelów... kto wiele podróżował, słyszał też wiele historyi... dowiedziałem się mianowicie o bardzo pięknéj na pokładzie statku angielskiego... czy chcesz ażebym jéj opowiedział panie Wincenty?
Wincenty zapłoniwszy się, ukląkł przed łóżkiem Blanki i pocałował jéj rękę.
— Teraz, kiedy jest równie ubogą jak ja — rzekł z wzruszeniem — mogę wyznać że ją kocham i przyrzec przed Bogiem, że będę jéj mężem!
— Nie, bynajmniéj — zawołał nabob — ona jest bogatą... i ty także... te panny ma-