od strachu; jadąc stępo obok milczącego jeźdźca, spoglądał na niego ukradkiem.
Poczém puścił się galopem. Nieznajomy podobnież.
— Kto ty jesteś!.. kto jesteś! — bełkotał Penhoel.
Nieznajomy milczał.
Remigeusz drżał.
Po godzinie jazdy, w ciągu któréj przedstawiały się rozmaite widma w jego zamąconéj wyobraźni, koń jego zatrzymał się nagle.
Szumiące bałwany potoku zalewały drogę. Z lewéj strony rozciągały się bagna Glenackie, pośród których wznosiły się wyziewy białéj niewiasty, z prawéj zaś podwójny pagórek przepuszczał napływ wody.
Z przodu widziéć się dawały budynki dworskie, w których wszystkie okna były ciemne.
U podnoża pagórka, migotało światełko z chaty Benedykta.
— Podawaj prom! — zawołał Remigeusz.
Nikt się nie poruszył w chacie.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1325
Ta strona została przepisana.