— Milcz! — odezwał się Błaźéj — gdyby nie ty, dziewki byłyby dawno zginęły... i mielibyśmy djamenty naboba.
— Nie możesz mi wyrzucać Śpiochu.... twoja trucizna nie udała ci się równie jak mnie topiel... te dziewczęta są zabezpieczone czarami...
— Bydlę — pomruknęł Błażéj.
— Dość tego! — odezwał się Robert — nie czas po temu, ażeby się spierać... jeżeli weźmiemy się szczerze do rzeczy... to tego wieczora los się odmienić może... co zaś szczególniéj mi się podoba, że nie długo wszystko się roztrzygnie.
— Ale jak się nie uda? — rzekł Błażéj.
— Polećmy się djabłu... jeżeli nas zawiedzie, nie mamy co robić we Francyi... każdy z nas pójdzie w swoją drogę — mówił Robert — Przykro wprawdzie pomyśléć... że lata upływają i nie wiele się postąpiło... przecież każdy człowiek, raz w życiu ma sposobność zrobienia losu... idzie tylko o to, ażeby umieć korzystać... być może iż dziś i nasza gwiazda zajaśnieje.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1328
Ta strona została przepisana.