— Moi panowie! — wyjąkał — drodzy przyjaciele... bardzo jestem szczęśliwy, że was oglądam...
— Dość, dość... wiemy że nas kochasz — odezwał się Bibandier — lecz bez próżnych słów... chodź z nami.
— Pójdę z wami na koniec świata... lecz...
— Chodź! — rzekł Robert.
Hiven zamilkł. Dosiedli koni, prawnik zajął miejsce za Bibandierem.
— Jedźmy! — odezwał się Robert jadąc z tyłu, ażeby mógł rozmawiać z prawnikiem.
— Jeżeli panowie udają się do pałacu — odezwał się bojaźliwie prawnik — życzyłbym skierować się do mostu Hussay, bo powódź przybiera od wczoraj...
— Czy umarł Benedykt Haligan? — zapytał Amerykanin.
— Tak jakby już umarł... od pół roku już kona...
— A Pontales?
— Oh! ten jest zdrów dzięki Bogu...zawsze przebiegły... zawsze chytry... oh! nie
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1330
Ta strona została przepisana.