uwierzysz pan jak bytem na niego oburzony, gdy was wypędził z Penhoelu... chciałem mu rozwalić głowę kijem.
— W istocie?... — zapytał ironicznie Robert.
— Szanowny panie Robert... kochany panie Błażeju... i ty zacny panie Bibandierze...
nie uwierzycie jak jestem do was przywiązany... i wierzcie mi, że dałbym się dla was porąbać na kawałki.
— Spodziewałem się to usłyszéć — odezwał się Bibandier parskając śmiechem — i my podobnież jesteśmy twojemi przyjaciółmi, tęschniliśmy bez ciebie i dla tego przybyliśmy o sto mil, ażeby ciebie odwiedzić.
— Czy wolno mi zapytać... — rzekł prawnik.
— W swoim czasie i miejscu — przerwał Robert — dowiesz się o wszystkiém... Główną rzeczą jest teraz wiedziéć, czy pan chcesz trzymać z nami, lub przeciw nam?
— Jak możecie pomyśléć, ażebym przeciw wam wystąpił...
— Mówiąc szczerze — rzekł Robert — chcemy skończyć z Pontalesem.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/1331
Ta strona została przepisana.